Dziś za sprawą cyklu „Rozmowy z planem” poznacie bliżej zawodniczkę skoków przez przeszkody – Małgorzatę Koszucką. Reprezentantka klubu sportowego Verso La Natura, swoimi wynikami z roku na rok udowadnia, że ciężka praca przynosi świetne rezultaty.
Ile koni ma w treningu? W jaki sposób planuje ich pracę? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedzi w poniższej rozmowie. Chwyćcie kubek ciepłego napoju i rozgośćcie się. Kto wie… może wyciągniecie z tego wywiadu coś wartościowego dla siebie?
Miłego czytania! 🙂
W mediach społecznościowych możemy obserwować tylko mały wycinek Twojego życia. Na zawodach z kolei widzimy efekt finalny Twojej pracy w postaci świetnych przejazdów. Jednak za tym wszystkim (jak przypuszczam) kryje się ogromne poświęcenie i masa obowiązków.
Gosiu, czy odsłonisz nam choć trochę kulisy Twojego codziennego, jeździeckiego życia?
Oczywiście, nie jest to żadna tajemnica. Wielu ludzi mogłoby pomyśleć, że moja praca jest dosyć monotonna, ale nic bardziej mylnego.
Ile koni na tę chwilę masz w treningu? Czy każdy z nich ma z góry zaplanowaną aktywność na dany dzień/tydzień/miesiąc, czy działasz spontanicznie?
W tym momencie mam 10 koni w treningu i chciałabym nie przekraczać tej liczby, żeby móc się na każdym dobrze skupić. Większość koni ma podobny plan treningowy, zawsze wychodzą przynajmniej 2 razy dziennie z boksu, w jak największym odstępie czasowym (w lecie np. rano do południa padok + po południu jazda, w zimie karuzela + jazda). W miarę możliwości staram się urozmaicać pracę moich koni, raz w tygodniu chodzą w teren, raz na lonżę, raz pracuję na kawaletkach lub małych przeszkodach, raz mają wyższe skoki, jeden dzień wolny i 2 dni płaskiej jazdy. Planuję raczej wszystko z dnia na dzień, w zależności od tego co koń robił w dany dzień (np. miał cięższe skoki – następnego dnia idzie na lonżę, miał dzień wolny – następnego dnia płaska jazda itd.).
W jaki sposób jako jeździec organizujesz swoją codzienną pracę? Opowiedz proszę jak wygląda Twój dzień w stajni.
Teoretycznie każdy mój dzień w stajni jest bardzo podobny. Zaczynam od 8, kończę między 16/17, codziennie jeżdżę od 7 do 8 koni. W praktyce jednak każdy dzień jest inny, konie bardzo potrafią zaskakiwać, jednego dnia chodzą świetnie, a drugiego zastanawiam się, czy to ten sam koń. Dzięki temu nasz sport jest tak fascynujący, ale i bardzo trudny. Potrzeba dużo pokory i cierpliwości. Oprócz tego w ciągu dnia wychodzi dużo różnych rzeczy w tak zwanym międzyczasie, to kowal, to weterynarz, osteopatki itd … z resztą „w stajni zawsze jest coś do zrobienia”:P
Kto pomaga Ci „w domu” i na zawodach? Lubisz pracę w teamie?
Jeśli chodzi o nasz zespół, myślę, że w tym momencie jest już bardzo zgrany. W kwestii treningów i pracy z końmi pomaga mi Michał (przyp. Michał Kaźmierczak), on jest „szefem” naszego teamu. Mimo, że ciężko mi to przychodzi (nie wiem, czy to kwestia ambicji, ale lubię do wszystkiego dochodzić sama :P), proszę go czasami, żeby wsiadał na moje konie i zazwyczaj potrafi rozwiązać problemy, z którymi się zmagam. Ma ogromne doświadczenie i jest dla mnie autorytetem jeździeckim. Tak naprawdę od kiedy zaczęłam z nim trenować, wiem „co i dlaczego”, mam dużo większą świadomość swojego ciała i tego, co robię na koniach. W domu mamy dwóch luzaków, którzy również czasami wsiadają na konie: Kamilę, która jest z nami od samego początku, wie wszystko o naszych koniach i praktycznie rozumiemy się bez słów (to ona zazwyczaj jeździ z nami na zawody) oraz od niedawna dołączył do nas Piotrek, który bardzo szybko odnalazł się w naszym teamie i jako chłopak jest nam bardzo potrzebny :). Oprócz tego pracuje u nas jeszcze Ala, która jest bereiterką, ma bardzo dobrą rękę do koni, jeździ lekko i luźno. Jeśli chodzi o pracę w zespole, jest ona dla mnie bardzo ważna. Uważam, że bez miłej i koleżeńskiej atmosfery, opartej na wzajemnym szacunku, nie da się długo utrzymać pracowników przy sobie. Posiadamy w tym momencie bardzo fajny zespół i nie mamy obaw wyjechać np. na wakacje, bo wiemy, że konie zostają w dobrych rękach i nie musimy się o nic martwić (mam nadzieję, że nasza ekipa uważa tak samo :P). Bez tego zespołu nie byłoby efektów, które widzimy na zawodach. Każdy dokłada tu swoją cegiełkę.
Czy Małgorzata Koszucka ma w ogóle czas na życie poza końmi?
Czas zawsze się znajdzie, ale czasem brakuje chęci. Wolę kolokwialnie mówiąc „walnąć się na kanapie” i oglądnąć coś na Netflixie. Ostatnio też rozwijam nową pasję, którą jest gotowanie. Popołudniami często jeżdżę na treningi, co nadal związane jest z końmi. Jeździectwo to nie tylko sport, to bardziej styl życia, który szczerze mówiąc uwielbiam. To życie na walizkach, ciągłe wyjazdy, zawody… oczywiście bywa to czasem męczące i zdarza mi się narzekać, ale nie wyobrażam sobie mojego życia bez tego. Nie jestem osobą, która potrafi bezczynnie siedzieć w miejscu, więc praca za biurkiem zdecydowanie odpada. Ale wracając do pytania, nie mam za bardzo życia poza końmi, bo wszystko, czego potrzebuję jest już w nich zawarte. Dzielę pasję, która przy okazji jest moją pracą ze swoim chłopakiem, większa część moich znajomych jest z jeździectwa, moja rodzina również bardzo się angażuje i mnie wspiera, dlatego myślę, że nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba :). Oczywiście czasem lubię sobie pójść do kina, na imprezę, czy spotkać się ze znajomymi, ale w czasach pandemii i tak nie jest to możliwe. Nastały dziwne czasy, a najdziwniejsze jest to, że moje życie w trakcie koronawirusa praktycznie się nie zmieniło 😛
Jakie są Twoje plany jeździeckie na resztę tego dziwnego roku?
Ciężko coś planować. Muszę przyznać, że od początku roku moje plany zawodowe zmieniały się już kilkakrotnie i nie działało to na mnie zbytnio motywująco. Ostatnio przestałam się tym przejmować i czekam na poprawę sytuacji związaną zarówno z pandemią, jak i herpeswirusem. Mam w tym momencie fajną stawkę koni, wiele z nich jest u mnie od niedawna, dlatego pracujemy w domu, jest teraz dużo czasu na poznanie się i dopracowanie szczegółów. Jak tylko zaczną się zawody, mam nadzieję, że pokażemy się z jak najlepszej strony. Wstępnie na pierwsze zawody wybieram się na jeździecką majówkę do Jakubowic, a później czas pokaże. Chciałabym pojechać w tym roku na zawody za granicę, do Belgii lub Holandii, pojeździć trochę trudniejsze parkury, może wystartować w Mistrzostwach Polski. Ale tak jak mówię, w tym momencie nie nastawiam się na nic, zobaczymy co czas przyniesie 🙂
Trzymam w takim razie kciuki za resztę sezonu. Dziękuję za rozmowę 🙂
fot. Anna Przybył, Oliwia Chmielewska